Tym razem nie o historii, choć bez wątpienia jest jej tu na kilka długich wieczorów opowiadania. Mimo wielu niespójności, o budynkach mieszczących niegdyś zbiorniki gazu, można bowiem znaleźć relatywnie dużo materiału. Rzecz również o nas, o mieszkańcach, o naszej woli do ratowania Woli.
Mimo kiepskich warunków pogodowych, w sobotnie popołudnie (9 kwietnia), na Woli odbyło się szczególne wydarzenie. Na Skwerze Alojzego Pawełka zebrało się kilkuset ludzi, którzy chcieli przypomnieć miastu, mediom i wszystkim innym o konieczności ratowania wyjątkowego miejsca.
Mimo kiepskich warunków pogodowych, w sobotnie popołudnie (9 kwietnia), na Woli odbyło się szczególne wydarzenie. Na Skwerze Alojzego Pawełka zebrało się kilkuset ludzi, którzy chcieli przypomnieć miastu, mediom i wszystkim innym o konieczności ratowania wyjątkowego miejsca.
Budynki stanowiące część niegdysiejszej gazowni miejskiej, są obiektami szczególnymi. Pełniące kiedyś podobną funkcję znaleźć można w całej Europie oraz w wielu innych miejscach na całym świecie (m.in. Stany Zjednoczone, Australia, Japonia). Jednak miejsc o takiej wartości architektonicznej, w takich rozmiarach i w tak dobrym stanie jest dosłownie kilka. To ostatnie może się jednak szybko zmienić, bo niszczenie bohatera tego tekstu postępuje w iście szalonym tempie. Nie widać tego na co dzień - położenie 'Wolskiego Koloseum' na mapie Warszawy jest zarazem jego błogosławieństwem i przekleństwem.
Błogosławieństwem, gdyż stoi na peryferiach Woli - od południa jest to mało uczęszczana ul. Prądzyńskiego, za którą tylko opuszczony postindustrialny teren oddziela to miejsce od gęstej sieci torowisk stacji Warszawa Zachodnia. Od wschodu graniczy z małym parkiem - Skwerem Alojzego Pawełka. Od północy zaś i zachodu sąsiaduje z terenem należącym do PGNiG (o tym pięknie zachowanym miejscu oraz mieszczącym się tam Muzeum Gazownictwa przeczytacie we wcześniejszym tekście [LINK] ). To wszystko sprawia, że amatorów wizyt (rzecz jasna nielegalnych) jest raczej mało (zmienia to każdorazowo wzmianka w mediach społecznościowych). Nie jest to również atrakcyjny teren w środku miasta, o który mocno zabiegałoby kilku deweloperów. Jednak nawet ten argument powoli upada, finansowo-biurowe centrum miasta przenosi się coraz szybciej na zachód, a już teraz powstają nowe apartamentowce i biurowce w pobliżu.
Przekleństwem, ponieważ takie położenie sprzyja mniejszemu zainteresowaniu. Łatwiej utrzymywać zaniedbany stan terenu, obiektów i ogrodzenia (będącego istnym patchworkiem wszystkiego, co choć na chwilę sprawi pozory spójności muru). Łatwiej zapomnieć. Wydarzenie z 9 kwietnia i szeroki odzew wielu mieszkańców, nie tylko Warszawy, pokazały, jak wielu z nas w ogóle nie słyszało o tych budynkach. Poziom pozytywnego zaskoczenia ustępuje tylko niedowierzaniu, że na dwie neogotyckie rotundy nie ma planów, nic się z nimi obecnie nie robi, oba budynki dosłownie się rozpadają, otoczone są zaśmieconym, łatwo dostępnym - dla wszelakiej maści amatorów mocnych wrażeń (nie zawsze z dobrymi intencjami) - terenem. I celowo pomijam historię oddania rotund w prywatne ręce. W jaki sposób miasto mogło pozbyć się takich zabytków na ręce fundacji, która następnie - nie wywiązując się z warunków, na podstawie których weszła w posiadanie rotund - sprzedaje obiekty prywatnym osobom?
Czas powiedzieć 'sprawdzam'. Jako obywatele, mieszkańcy, mamy bardzo dużo do powiedzenia. Mamy również - wbrew powszechnej opinii - konkretne możliwości wpływu na to, co nas otacza. I nie sprowadza się to tylko do wyboru kandydata w lokalnych wyborach (które to zresztą są bardzo często tylko przedłużeniem rywalizacji na wyższym szczeblu). Szczególnie w erze internetu, kontakt z przedstawicielami władz nigdy nie był tak prosty. Z jednej strony nie możemy odżałować kolejnych znikających budynków, całych skwerów, drzew, miejsc publicznego dostępu. Z drugiej zaś, zupełnie nie korzystamy z możliwości, które są dostępne na wyciągnięcie ręki.
Jak można uratować Wolskie Koloseum i inne zabytki? Nigdy nie osiągniemy zadowalającej skuteczności. Ale bez podjęcia jakichkolwiek działań, będzie ona zerowa. Mam świadomość, że nie każdy temat jest czysty jak łza, nie znamy wszystkich dokumentów, 'dżentelmeńskich umów'... Mamy do dyspozycji pocztę elektroniczną, tradycyjną, telefony. Możemy kontaktować się z konserwatorami zabytków (na poziomie miasta, województwa), urzędnikami, burmistrzami. Wspierajmy lokalne inicjatywy, twórzmy je. Wywierajmy pozytywną presję, upubliczniajmy lokalne problemy, rozmawiajmy o nich, oczekujmy reakcji i rozliczajmy polityków (naszych przedstawicieli!) z jej braku.
Jak można uratować Wolskie Koloseum i inne zabytki? Nigdy nie osiągniemy zadowalającej skuteczności. Ale bez podjęcia jakichkolwiek działań, będzie ona zerowa. Mam świadomość, że nie każdy temat jest czysty jak łza, nie znamy wszystkich dokumentów, 'dżentelmeńskich umów'... Mamy do dyspozycji pocztę elektroniczną, tradycyjną, telefony. Możemy kontaktować się z konserwatorami zabytków (na poziomie miasta, województwa), urzędnikami, burmistrzami. Wspierajmy lokalne inicjatywy, twórzmy je. Wywierajmy pozytywną presję, upubliczniajmy lokalne problemy, rozmawiajmy o nich, oczekujmy reakcji i rozliczajmy polityków (naszych przedstawicieli!) z jej braku.
Odzew na akcję z 9 kwietnia przeszedł nasze wyobrażenie. Dziękujemy! Trudno w pochmurne, zimne, wietrzne sobotnie popołudnie, w miejscu nie będącym centrum miasta, oddalonym od największych osiedli, zebrać kilkaset osób. W dodatku w weekend obfitujący w demonstracje o zasięgu ogólnokrajowym. Przyszły osoby starsze, było sporo dzieci. Były pary, rodziny, zaglądali przypadkowi spacerowicze. Było wielu przedstawicieli mediów (tu relacje m.in. TVN Warszawa, Gazety Wyborczej, Tu Wola, Warszawa w Pigułce, a co istotniejsze, w wydarzeniu wzięli udział: wojewódzka konserwator zabytków (Barbara Jezierska) oraz zastępca stołecznego konserwatora (Michał Krasucki). Na miejscu pojawili się również...obecni właściciele terenu, aczkolwiek trudno nie odnieść wrażenia, że całą akcję bagatelizują. Władz dzielnicy zabrakło w organizacji happeningu, a pod pomysł podpięli się pomysł 'wsparli' na kilka dni przed wydarzeniem (deklarując przy tym głębokie zainteresowanie problemem), wydaje się jednak, że obecność na miejscu z pewnością nie zaszkodziłaby ich notowaniom oraz samej akcji. Fakt ten jest znamienny, ale pozostawiam go do oceny czytelnikom (i do ich pamięci, gdy przeczytają kolejne zapewnienia o chęci pomocy na oficjalnych stronach dzielnicy).
Słowo wstępu do wydarzenia od żywej wolskiej legendy - Janusza Dziano, założyciela i prowadzącego fejsbukowy profil "Jestem z Woli"
Ciekawi też stanowisko, a raczej jego brak, właściciela większości terenów dawnej miejskiej gazowni, czyli PGNiG. Kilka dni temu media obiegła fantastyczna kilkuminutowa animacja [LINK] ukazująca warszawską Wolę w 1935 r. W ramach komentarza, przedstawiciele tej firmy (jako głównego sponsora) zapewniali o poszanowaniu dziedzictwa, tradycji, zabytków... O ile tereny obecnie do nich należące są w świetnym stanie, często są też udostępniane zwiedzającym (np. w ramach akcji 'Noc Muzeów'), o tyle trudno zrozumieć brak jakichkolwiek działań w stosunku do dwóch rotund za własnym ogrodzeniem. Będących de facto w tym samym kompleksie zabytków, będących integralną częścią tak szanowanego przez PGNiG dziedzictwa Woli. Może jakaś próba działań, mediacji, pomoc czy też własny pomysł również ociepliłby wizerunek firmy (jak zrobiła to produkcja Wola 1935), która przecież pośrednio ociepla nasze domy?
Co teraz? Pomysłów i planów nie brakuje. Zanim jednak pójdziemy w ślady Wiednia lub Oberhausen (poniżej zdjęcia), trzeba zadbać o to, by w przyszłości było gdzie realizować wszystkie piękne koncepcje. To, co jest do wyegzekwowania niemal natychmiast, to uprzątnięcie terenu i zadbanie o ogrodzenie: może tu warto pomyśleć o koncepcji podobnej do zastosowanej na Lotnisku Chopina? Mam na myśli ukłon w stronę tzw. spotterów, czyli specjalne dziury w ogrodzeniu, przez które można swobodnie fotografować obiekty. Mimo słabej dostępności, Koloseum dawno już istnieje w świadomości wielu miejskich eksploratorów, fascynatów tzw. urbexu. W tym celu, chętni na swoje własne zdjęcie obiektu przyjeżdżają do Warszawy specjalnie dla obejrzenia tego miejsca.
Co teraz? Pomysłów i planów nie brakuje. Zanim jednak pójdziemy w ślady Wiednia lub Oberhausen (poniżej zdjęcia), trzeba zadbać o to, by w przyszłości było gdzie realizować wszystkie piękne koncepcje. To, co jest do wyegzekwowania niemal natychmiast, to uprzątnięcie terenu i zadbanie o ogrodzenie: może tu warto pomyśleć o koncepcji podobnej do zastosowanej na Lotnisku Chopina? Mam na myśli ukłon w stronę tzw. spotterów, czyli specjalne dziury w ogrodzeniu, przez które można swobodnie fotografować obiekty. Mimo słabej dostępności, Koloseum dawno już istnieje w świadomości wielu miejskich eksploratorów, fascynatów tzw. urbexu. W tym celu, chętni na swoje własne zdjęcie obiektu przyjeżdżają do Warszawy specjalnie dla obejrzenia tego miejsca.
Ukłon Lotniska Chopina w kierunku tzw. spotterów, gości fotografujących lądujące i startujące samoloty (źródło: Gazeta Wyborcza)
(źródło: Deutsche Welle, fot. Thomas Wolf)
Die Gasometer w Wiedniu. Bez wątpienia najbardziej okazały przykład idealnego zagospodarowania gazowych gigantów (źródło: COOP HIMMELB(L)AU)
Najbliższym sąsiadem Koloseum jest Skwer Alojzego Pawełka. Uprzątnięte, dobrze ogrodzone (ale zarazem dostępne) rotundy będą jego główną atrakcją, obecnie bardzo słabo wykorzystywaną. To zatem kolejny element, w którym splatają się interesy wszystkich zainteresowanych stron.
Jako organizatorzy akcji, już teraz możemy zdradzić, że w najbliższym czasie o obiektach rozmawiać będziemy z lokalnymi politykami oraz właścicielami. Co przyniosą te rozmowy, przed jakimi wyzwaniami staniemy i jakiej pomocy będziemy oczekiwać również od Was - poinformujemy już wkrótce. Póki co, zapraszamy do odwiedzania niedawno powstałej strony na Facebooku (fanpage: WOLSKIE KOLOSEUM). Liczymy, że będziecie budować ją z nami.
Część wolskiej "ferajny" zaangażowanej m.in. w ratowanie Wolskiego Kolosem. Tu przed spotkaniem z mazowieckim konserwatorem zabytków. Od lewej: Andrzej Chybowski ("Kolonia Wawelberga"), Aneta Skubida (niezależna radna na Woli, "Wola Mieszkańców"), Marek Ślusarz (zaangażowany w wiele projektów dotyczących Muranowa) oraz autor bloga - Przemysław Klajbor (instagram: "warszawawola").
EDIT: Miałem również okazję opowiedzieć o Wolskim Koloseum regionalnej sekcji TVP. Zapraszam!
#RatujmyWolskieKoloseum!
zdjęcia, tekst: Przemysław Klajbor